niedziela, 29 września 2013

Dobre i polskie, czyli nowości w szafie :)

     Dawno nie było na blogu Zuzi więc ostatnio pomyślałam by wybrać się i porobić fajne fotki.. Raz gdy się wybrałyśmy pogoda skutecznie pokrzyżowała nam plany, dlatego dzisiaj "dorobiłyśmy" trochę fot. Było tak zimno, że wytrzymałyśmy na placu zabaw za pierwszym razem zaledwie 10 minut i Zuzia po raz pierwszy nie była zachwycona, że tak długo. Dzisiaj już zdecydowanie ładniej, cieplej więc i zdjęcia ciekawsze. Dzisiejszy post jest zatem łączony. 

   Przedstawiam Wam drugą po LAMAMA polską markę odzieżową, która podbiła nasze serce - Hobibobi. Mówiąc nasze mam na myśli moje i Zuzi. Markę tą charakteryzują przede wszystkim niebanalne projekty, świetne materiały i... otwartość na nasze pomysły! Czyli? Wy wybieracie materiały, łączycie kolory, faktury - macie całkowicie wolną rękę, w dodatku oprócz oferty, która znajduje się na fejsbukowej stronie marki możecie zrealizować swoje własne projekty i pomysły. jak dla mnie BOMBA! A wszystko odbywa się w niesamowicie miłej atmosferze :)
   Hobibobi charakteryzują jeszcze niskie ceny i bardzo szybka realizacja zamówienia.. lubię to! A w dodatku coraz częściej widzę na profilu akcje promocyjne na konkretne modele odzieży. Ostatnio złożyłam drugie zamówienie i drugi raz jestem baaardzo zadowolona. Teraz popłynęłam, miałam zamówić tylko dwukolorową czapę i komin dla Tymka ale przez trzy dni domówiłam i komin dla Zuzi, później wypatrzyłam fajny wzór opasek na necie, dopytałam czy byłaby możliwość je uszyć i oczywiście była, więc od razu zamówiłam dwie... by później stwierdzić, że do opaski fajne byłyby portki ;) Pani miała pewnie niezły ubaw z mojego niezdecydowania ;) 
    No i powiem Wam, że to jeszcze nie koniec, nabędziemy pewnie jeszcze nie jedną parę spodni ale teraz czaimy się na nowość - bluzę z kominem

   Ale to nie wszystko! Dzisiaj po raz pierwszy przedstawiam Wam też "pracę" mega uzdolnionej młodej dziewczyny posługującej się pseudonimem Binolka :) Możecie zamówić u niej i bluzy i koszulki z ciekawymi malunkami, czy to wymyślonymi przez nią czy też przez Was. Zarówno dla dużych jak i małych, możecie np. sobie i dziecku zamówić bluzę z takim samym "nadrukiem". Jej prace znajdziecie na stronie Malowane Koszulki, zapraszam do przejrzenia tematycznych albumów, w których jest mnóstwo pięknych prac! Binolka jest mega uzdolniona artystycznie, jestem pewna, że nie ma dla niej rzeczy niemożliwych, mi wymyślił się kot ze znanej w internecie fotografii i stworzyła dla nas na bluzie takie właśnie małe arcydzieło. W tajemnicy Wam powiem, że niedługo pokażę Wam kolejną bluzę ozdobioną fajnym malunkiem, która już do wglądu jest na jej profilu Facebookowym:) Świetny kontakt, szybka realizacja... i niebanalne, niespotykane na ulicy ubrania! UWIELBIAM! A co o samych bluzach mogę powiedzieć? Świetne jakościowo, farby nie spierają się w pralce, świetnie się noszą !!!

No dobra dość tego gadania, czas na zdjęcia.. a jest tego dużo ;)

Zdjęcia z pierwszego dnia :)









Zdjęcia z drugiego dnia:




























Zuza ma na sobie: 
opaski (dwie różne)- Hobibobi
spodnie - Hobibobi
ramoneska - girl2girl
botki - Zara 



Obie marki polecam serdecznie wszystkim ceniącym sobie modę, niestandardowe projekty i miłą, fachową obsługę. My pokochałyśmy całym sercem i będziemy zamawiać dalej, bo warto!

Jak podoba Wam się Zuzy stylówa? 
Siwa

sobota, 28 września 2013

SEPHORA Podkład kryjący niedoskonałości recenzja

Dzień dobry mimo, że szary i mokry ;)
Czy Wy też tak jak ja macie problem z zaakceptowaniem faktu, że ciepło i ładnie będzie za 8 miesięcy dopiero? Dobija mnie ta szarówa za oknem.. Nic człowiekowi się nie chce, a jak już się chce to zaraz pogoda psuje wszelkie plany. Mnóstwo zajęć a tak mało siły i ochoty. Jak jutro wygram w totku jadę zimę przeczekać w ciepłych krajach ;) 

Dzisiaj mam dla Was recenzję kryjącego podkładu marki SEPHORA, o dziwo ten podkład nie występuje nawet na polskiej stronie marki. Więc obietnice producenta skracam jedynie do "Podkład kryjący niedoskonałości, trwałość 10 godzin" To pierwsze moje spotkanie z podkładem tej firmy, szkoda, że odcień okazał się nietrafiony. Na zdjęciach możecie podziwiać odcień 23 clair light beige natural. Spójrzcie jak podkład się prezentuje :



Opakowanie:
Podkład zamknięty jest w bardzo ładnej, smukłej i niezwykle prostej buteleczce o pojemności 25 ml. Butelka ta jest wykonana z grubego, matowego szkła - bardzo solidnego, spadła mi 3 razy na kafelki i jest cała ;) No i najważniejsze - jest świetna pompka, która idealnie dozuje ilość podkładu. Uwielbiam to w podkładach, mimo, że na końcu zawsze jest problem z wydobyciem resztek to zdecydowanie wolę takie dozowniki niż dziurkę, przez, którą mam sobie wycisnąć podkład. 




Zapach: 
Produkt pachnie raczej chemią, docelowo pewnie miał nie pachnieć w ogóle ale składniki zawsze mają jakiś zapach. Jednak nie jest wyczuwalny po nałożeniu na buzię. 

Zakres odcieni:
Podkład występuje aż w 12 odcieniach, więc każdy może dostosować odcień do swojej karnacji, najciemniejsze odcienie idealnie nadają się dla osób o czarnej skórze. Nazwy odcieni:
- 10. Clair - Ivoire- 14. Clair - Beige Délicat- 20. Clair - Crème- 22. Clair - Naturel- 23. Clair - Beige Naturel- 25. Moyen - Beige- 26. Moyen - Pêche- 30. Moyen - Sable- 33. Moyen - Noix- 35. Mat - Bronze- 45. Mat - Cafe Latte- 65. Foncé - Ebène Extreme

Konsystencja:
Produkt jest dość gęsty, mimo to całkiem dobrze rozprowadza się na twarzy (nie kładłyśmy kremu pod spód) odcień dla mnie jest niedobrany więc widać trochę maskę na twarzy ale użyła go moja koleżanka i u niej idealnie stopił się ze skórą. Szybko wchłania się a raczej wysycha na twarzy, zostawia skórę wtedy przyjemnie miękką. Nie zawiera olejów więc jest dobry dla skóry tłustej.








Trwałość i krycie:
Producent obiecuje 10 godzin trwałego krycia niedoskonałości, postanowiłyśmy to sprawdzić. Mówiąc my mam na myśli siebie, gdyż to ja miałam napisać recenzję więc chciałam sprawdzić na sobie oraz siostrę, którą widać na zdjęciach. Jej cera jest mieszana, moja tłusta. Podkład zdecydowanie lepiej i dłużej wyglądał na jej twarzy. Praktycznie bez skazy utrzymał się około 6-7 godzin, później siostra świeciła się w strefie T. U mnie wytrzymał w granicach 4 godzin, później zmatowiłam go bibułkami Inglota i wytrzymał kolejne 3 godziny. Myślę, że osoby bez cery problematycznej mogą liczyć na jeszcze dłuższe krycie. Dobrze kryje niedoskonałości, spójrzcie na zdjęcia, nie użyłyśmy ani kremu ani korektora a mimo to wypryski są ładnie pokryte. Jestem po chorobie więc z osłabienia jeszcze siódme poty ze mnie wychodzą i radzi sobie z tym dobrze. 

Moja opinia:
Uważam, że podkład SEPHORA jest naprawdę dobrym podkładem, godnym polecenia. Jest idealny na tą (tę?) porę roku, latem z pewnością okazałby się zbyt ciężki. Doskonale kryje, przy dobranym odcieniu nie stworzy maski, długo utrzymuje się na skórze a przy tym poprawnie się na niej rozprowadza. Pewnie z jajeczkiem BeautyBlender jego nakładanie byłoby jeszcze prostsze a efekty jeszcze lepsze. Posiada świetną pompkę, butelka jest wytrzymała.. naprawdę warto spróbować!

Moja ocena:
 4+/5


Czy ktoś z Was używał tego podkładu? Jakie są Wasze doświadczenia? 

Pozdrawiam serdecznie i życzę słońca, dużo, dużo, duuuuuuuużo słońca!

Siwa

piątek, 20 września 2013

So pretty! Balsam Soraya - recenzja!

Wracam po chorobie i spieszę do Was z recenzją, jeszcze nie wyzdrowiałam do końca ale już przynajmniej monitor nie będzie opsikany i zasmarkany ;) Dopadło nas przesilenie, może też podłapałyśmy z Zuzią coś w ośrodku, w którym diagnozujemy ją. Duże skupiska ludzi to niewłaściwe miejsce dla ludzi z niską odpornością. No ale do rzeczy! Dzisiaj szybka recenzja pięknego wizualnie i zdecydowanie kobiecego balsamu Soraya Piękne ciało, So Pretty! o zapachu Milkberry, a w weekend wstawię recenzję czegoś z kolorówki. 

Balsam skojarzył mi się od razu z pin up girl stąd taka aranżacja na zdjęciu. Spójrzcie sami :)





Co obiecuje producent?
"Temu uroczemu balsamowi do ciała po prostu trudno się oprzeć. Zapewnia absolutną przyjemność podczas stosowania oraz poprawę wyglądu skóry, która staje się nawilżona, wygładzona, miła w dotyku i pachnąca. Zawarty w nim koktajl składników odżywczych działa intensywnie regenerująco, zmniejsza suchość naskórka, poprawia komfort nawet suchej i delikatnej skóry." 

Podoba mi się, że producent obiecuje tyle ile w rzeczywistości balsam może dać. Dzięki temu nie czuję się rozczarowana jak po innych kosmetykach tego typu, które naobiecują wiele a dają to co inne :) Plus! 


Skład (mam nadzieję, że ktoś to czyta w ogóle bo pierwszy raz nie znalazłam na internecie i bujam się z przepisywaniem;) ): Aqua, Paraffinum Liquidum, Ethylhexyl Stearate, Cyclopentasiloxane, Propylene Glycol, Cetyl Alcohol, Glyceryl Stearate Citrate, Cetearyl Alcohol, Dimethicone, Glycerin, Carbomer, Ribes Nigrum Seed Oil, Xanthan Gum, Tocopheryl Acetale, Hydrolyzed Caesalpinia Spinosa Gum, Caesalpinia Spinosa Gum, Disodium EDTA, Disodium Phosphate, Sodium Hydroxide, Phenoxyethanol, Methylisothiazolinone, Methylparaben, Propylparaben, Rubus Idaeus Fruit Extract, Hydrolyzed Milk Protein, Lactose, Parfum, Citral, Citronellol, Hexyl Cinnamal, Limonene, Linalol, CI 17200. 

Opakowanie: boskie! Kobiece kształty butelki sprawiają, że dobrze leży w dłoni, zarówno kolor jak i napisy i wieczko są w ładnej esytetyce, rzucają się w oczy, cięzko pominąć ten balsam w drogerii. Butelka ma pojemność 300 ml. Wieczko czarne, ładnie "wyrzeźbione" jak jakiś drogocenny kamień, przypomina mi korek z perfumy Avril Lavigne - Black Star. 




Zapach: na pierwszy węch budyń malinowy. Lubię to! Strasznie "smaczny" jest ten zapach. Od razu ma się ochotę na coś dobrego ;) później czuję delikatnie nutę czegoś bardziej kwaśnego, trochę jakby cytrusowego być może to ten olej z czarnych porzeczek. Zakochałam się w tym zapachu, nie męczy mnie, pachnie na skórze dość długo, nie polecam używać go w połączeniu z perfumami Stelli McCartney L.I.L.Y. No ale i kto normalny miałby próbować takiej kombinacji. (Nie planowałam wyjścia i się pobalsamowałam a później jeszcze spryskałam perfumami.. ciężko mi było z samą sobą wytrzymać) 

Konsystencja i wydajność: Balsam ma delikatną, zupełnie nie tłustą konsystencję, dzięki temu świetnie rozprowadza się na skórze. Wydajność typowa raczej dla balsamów, zależy od tego kto jaką powierzchnię ciała ma do smarowania ;) 



Moja opinia: Cóż tu dużo gadać, ten balsam skradł moje serce. Jak tylko wykończę wszystkie produkty do skóry, które mam (a jest tego trochę) to kupię inne warianty zapachowe. Balsam świetnie się wchłania, pozostawia skórę aksamitnie miękką bez tłustego filmu, którego nie lubię. Więc jest idealny do stosowania przed wyjściem gdy oczekujemy szybkiego wchłaniania. Nie podrażnia mojej alergicznej skóry, nawet jak go stosuję po goleniu nóg ;) Bardzo dobrze nawilża skórę, radzi sobie nawet z bardziej przesuszonymi partiami ciała np łokciami. Mogłabym nawet powiedzieć, że moja skóra jest delikatnie odżywiona. Myślę, że będzie świetny w zimę, gdy skóra jest sucha i wymaga mocnego nawilżenia:) Czy tylko mi się wydaje, czy Soraya naprawdę zaczyna zostawiać rodzimą konkurencję w tyle? Coraz częściej sięgam po tą markę i coraz bardziej jestem ciekawa innych produktów. Jestem na tak i polecam wszystkim, zwłaszcza tym lubiącym łakocie ;)

Moja ocena: 
5/5

Siwa