niedziela, 12 maja 2013

Lakiery WIBO

Lakier Wibo Gel Like #9 – Peaches and cream

Lakiery z blogerskiej kolekcji Wibo były ostatnio niemal wszędzie, można o nich przeczytać na bardzo wielu blogach, a maniaczki paznokciowe nie mogły przejść obok nich obojętnie.

Peaches&cream to kolor wymyślony przez TheOleśkaaa, który trafił w serca wielu lakieromaniaczek, ale czy sam kolor wystarczy?
Jest to: "lakier do paznokci z formułą imitującą lakier żelowy". W zgrabnej kwadratowej buteleczce mamy 8,5 ml za ok 6zł w każdym Rossmanie. Jednak jest to kolor bardzo chodliwy, także nie wiem czy u siebie znajdziecie :D Lakier wyposażony jest w klasyczny pędzelek.
Co do samego lakieru: jestem nim kompletnie rozczarowana. Po pierwsze, lakier nakłada się bardzo źle, tworzy na paznokciach brzydkie smugi i trzeba się sporo nagimnastykować, żeby efekt był w miarę godny „pokazania światu”. Zazwyczaj i tak wychodzi słabo. Konsystencja jest żelowa i (według mnie) właśnie to jest główną przyczyną tych problemów.
Do pełnego pokrycia paznokci potrzeba aż trzech warstw... Z tym, że każda następna „ściąga” delikatnie poprzednią, więc możemy nie uniknąć prześwitów i grudek. Po za tym lakier bardzo długo schnie... Dlatego nie obejdzie się tu bez wysuszacza. Kolejny minus to trwałość, już na drugi dzień zauważyłam starte końcówki. 

Sam kolor, co w lakierze najistotniejsze, jest piękny – pastelowy idealny na lato, pudrowo-różowy, ale niekiedy lekko brzoskwiniowy. Idealny krem.
Według mnie, lakier ten powinien być tak samo dobry jak Flirt z tej kolekcji, a wtedy byłby idealny.

Różowe akcenty na paznokciach to Quiz Safari #32.

Lakier Wibo Gel Like #10 – Mglista poświata 

O lakierach z blogerskiej kolekcji Wibo było ostatnio bardzo głośno. Każda szanująca się lakieromaniaczka musiała kupić chociaż jeden z nich :) Ja również się im nie oparłam i nieco się rozczarowałam. Jednak ten kolor mnie nie skusił. Dzięki testom dla CreativeMagazine mogłam się przekonać jaki jest na prawdę.

Mglista Poświata to kolor wymyślony przez Miratell. Ma on dosyć niespotykany kolor, ale ładnie się prezentuje. Zapraszam do czytania.
Jest to: "lakier do paznokci z formułą imitującą lakier żelowy". W zgrabnej kwadratowej buteleczce mamy 8,5 ml za ok. 6zł w każdym Rossmanie. Lakiery z tej kolekcji wyposażone są w klasyczne, prosto ścięte pędzelki.
Myślałam, że będę nim tak samo rozczarowana jak Peaches&Cream czy Blue Lake. Jednak pozytywnie się zaskoczyła, jest on nieco łatwiejszy w obsłudze niż wymienione dwa. Lakier nakłada się wygodnie, ale trzeba trochę wprawy, a nawet własną strategię. Ja maluję od razu grubsze warstwy, ponieważ z cienkimi malowanie tymi lakierami po prostu nie wychodzi.
Do pełnego pokrycia paznokci potrzeba trzech warstw, ale w tak jasnych kolorach to norma. Niestety lakier smuży i robi „grudki”, ale jest ot mniej dokuczające niż w brzoskwince. Ogólnie przy odrobinie cierpliwości, można mieć ładne pomalowane paznokcie. Lakier schnie długo, już nawet nie czekałam na samoistne wyschnięcie i położyłam wysuszacz.
Jak mówiłam, kolorem mnie zaskoczył. W butelce jest taki niepozorny, rzekłabym nawet, że brzydki. Jednak na paznokciach, wygląda bardzo ładnie, prawie takiego koloru potrzebowałam, niestety to jeszcze nie to. Kolor jest trudny do określenia, trochę mleczny, trochę jaśniutko żółty... W każdym razie posiada masę złotych drobinek, które na paznokciu są widoczne w słońcu.

Ogólnie kolor na plus, jakość na minus – jak to bywa w lakierach z tej serii.

Srebrny gradient na paznokciach to Sally Hansen Complete Salon Manicure Starry Flight.

 Dla testujzCreativeMagazine lakiery przetestował blog http://zjemciklapki.blogspot.com/

środa, 8 maja 2013

Przez żołądek do serca

Nie wiem czy zauważyłyście, ale na naszym blogu zawitała nowa zakładka ;Kulinaria. Ponieważ dostawaliśmy mnóstwo zapytań od firm, które są z branży spożywczej, postanowiliśmy zaprosić do współpracy blogerki kulinarne. Dziś na naszym fan page'u zamieściliśmy ogłoszenie i już nasza skrzynka pęka w szwach. Dziękujemy! Na wszystkie zgłoszenia odpowiemy jeszcze dziś.

Pamiętajcie, aby zapoznać się z naszym regulaminem i  że musicie zostać obserwatorami naszego bloga.Jeśli wciąż jesteście zainteresowane, to wysyłajcie swoje dane do wysyłki. Już w przyszłym tygodniu, wybranym blogerkom kulinarnym, będziemy wysyłać pierwsze paczki.

Sami jesteśmy ciekawi czy ten związek urodowo -kulinarny ma przyszłość. A może to mezalians? Jak myślicie? Znacie jakieś fajne blogi urodowo-kulinarne? A może nasz jest pierwszy?

Wszystkie nowe obserwatorki serdecznie witamy. Już w przyszłym tygodniu pierwsze rozdanie kulinarne.
 Zespół testujzCreativeMagazine

wtorek, 7 maja 2013

LAKIER LOVELY


Lakiery Lovely bardzo lubię  i cenię za miłą aplikację, fajne krycie, szybkie wysychanie :)!
Temu również niczego nie brakuje, aczkolwiek spotkałam się na dwóch paznokciach z tym, że robiły się grudki, szybko się jednak upłynniały.
Kolor pasujący do wszystkiego, pięknie komponujący się ze skórą. Posiada delikatne drobinki, których na butelce nie ujrzymy, ale  na paznokciach już tak. Daje to bardzo fajny efekt blasku.
W niczym one nie przeszkadzają, a wręcz dodają uroku.
Bardzo podoba mi się nowy design butelki!
Tak niewiele, a jaki efekt!
Pędzelek jest szerszy, wygodniejszy, ciekawszy :)
Teraz już nie wygląda tandetnie - choć w Rossmanach spotykam się jeszcze ze starym kształtem butelek.
Ubolewam nad tym, że polskie lakiery nie posiadają nazw :<.

Dla testujzCreativeMagazine lakiery przetestowała Alicja Fik z bloga http://nailsrevolutions.blogspot.com/

poniedziałek, 6 maja 2013

Recenzja O.P.I (druga opinia)

Lakiery te są pierwszymi lakierami firmy O.P.I jakie miałam możliwość przetestować. Dlatego patrzę na nie dosyć krytycznie i staram się opisać właściwości jak najlepiej, w porównaniu z lakierami tańszymi i dostępnymi dla każdej z nas.

Na początku trochę informacji ogólnych:
Lakiery pochodzą z zimowej kolekcji O.P.I San Francisco.
Umieszczone są w na pozór bardzo solidnej (niestety jedna butelka spadła mi na parkiet i szyjka odpadła, a ¼ lakieru się wylała) i ładnej buteleczce o pojemności 15ml, czyli mi starczą na bardzo długo. Pędzelki mają klasyczne, równo ścięte i giętkie.

Wszystkie cztery bardzo dobrze się nakładają i w większości do pełnego krycia potrzebują dwóch warstw. Mają idealne konsystencje i nie rozlewają się na skórki.

Bardzo szybko wysychają i zastanawiam się czy wszystkie O.P.I tak mają, jeżeli tak to zdecydowanie chciałabym wypróbować inne kolory ;)

Trwałość również idzie w parze z ceną. Co prawda nie wiem czy wytrwałyby tydzień, bo na testy miałam tylko 10 dni, ale każdy trzymał się spokojnie 3 dni bez odprysków i wytartych końcówek.
Lakier O.P.I. Muir Muir on the wall
Lakier Muir Muir on the wall w butelce wygląda dosyć niepozornie. Przypomina lakiery „żuczki” czyli zmieniające barwę w zależności od światła, tak jak odwłok żuka, ma chromowe wykończenie.
Do pełnego krycia potrzeba trzech warstw (na zdjęciach widzicie dwie, ale niestety w świetle dziennym widać prześwity), ale lakier bardzo szybko schnie, więc to nie problem. Lekko smuży, jednak lakiery o takim wykończeniu tak mają.
Na paznokciu jest on bordowo-śliwkowy o lekko perłowym wykończeniu i mnóstwem shimmerowych drobinek. W naturalnym świetle jest ciemny i raczej bordowy, natomiast w świetle sztucznym przyjmuje kolor fioletowy, a nawet odcienie brązu i złota.
Ogólnie lakier nie w moim kolorze, mamie nawet odpowiadał, jednak za taką cenę bym się na niego nie skusiła. Wolę kolory bardziej letnie i na pewno nie o tym wykończeniu.

Lakier O.P.I. Alcatraz... Rocks
Jest to lakier o piaskowym wykończeniu, tzw. sand shimmer czyli ma domieszkę głównie srebrnego (ale widoczne są też różowe i niebieskie refleksy) shimmeru. Wysycha na matowo.
Nakłada się go bardzo dobrze, mimo że po brzegi wypełniony jest drobinkami i ma nieco gęstszą konsystencję niż lakiery o kremowym wykończeniu. Do pełnego krycia potrzeba dwóch warstw.
Co mnie bardzo zaskoczyło, to czas schnięcia – dosłownie kilka minut i paznokcie były suche, twarde, a zdobienie nie do ruszenia.
W naturalnym świetle jest fioletowy ze srebrnymi drobinkami, zupełnie matowy i „fajnie” szorstki. Natomiast w świetle sztucznym zmienia się w granat i błyszczy różnymi kolorami od srebra przez złoto do różu, a gdzieniegdzie nawet zieleni.
Jeszcze jedną jego pozytywną cechą jest zmywanie... Nie muszę się bawić jak z lakierami brokatowymi, zmywa się przyjemnie, szybko i łatwo.
Takie lakiery to ja lubię! Jest to pierwszy piasek w mojej kolekcji, zdecydowanie trafia do listy moich ulubionych lakierów i będę go często używała.

Lakier O.P.I Lost on lombard
Lost on lombard jest idealnie kremowy, bez zbędnych drobinek itp. Po wyschnięciu (a robi to w tempie ekspresowym) nie do końca jest błyszczący, ale matem bym tego nie nazwała, coś pomiędzy.

Kolor mnie zaskoczył. Nie lubię czerwieni i jej odcieni... ale ten kolor ma coś w sobie, polubiłam go! Jest taki elegancki i klasyczny, doskonałe bordo. Nazwa mówi sama za siebie – idealnie wpasowuje się w styl retro.
Co tu dużo mówić, kolor bardzo ładny, idealny na każdą okazję.
Jedynym jego minusem jest zmywanie, ponieważ rozmazuje się i całe palce w efekcie są czerwone. 

Ja dorzuciłam delikatne złote paski i trochę brokatu, bo nie lubię nudy. Złoto to Miss Sporty Clubbing Colours 312, a glitter – Golden Rose Paris #69. Na wszystko użyłam top coat’u, dlatego nie widać „półmatowego” efektu. Jednak mimo wszystko solo prezentował się lepiej.

Lakier O.P.I I knead sour-dough
Ten lakier jest trochę podobny do Muir Muir on the wall. Mają podobne wykończenie, jest lekko perłowy i ma shimmer. Nie umiem nazwać tego koloru... ani to brąz, ani śliwka. W sztucznym świetle jest taki kakaowy i opalizuje na bordowo. W każdym razie kolor zupełnie nie mój. Najmniej mi się podoba z tej czwórki. Kojarzy mi się (wiem że to głupio zabrzmi) z lakierami na paznokciach starszych Pań, ogólnie jest taki smutny. Jednak kolor to rzecz względna. Nie ma z nim problemów, dwie warstwy (w porywach do trzech cienkich). 
Na palcu serdecznym dorzuciłam srebrny brokat Sally Hansen Complete

Dla testujzCreativeMagazine recenzje przygotowała http://www.zjemciklapki.blogspot.com/

piątek, 3 maja 2013

Recenzja ORLY ( druga opinia) Odette Swan

Dziś zamieszczamy recenzje lakierów ORLY, które już gościły na naszym blogu http://testujzcreativemagazine.blogspot.com/2013/04/recenzja-lakierow-orly.html Wtedy przetestowała je dla nas http://www.amethystblog.com/

Dziś swoją recenzje, przesłała nam Odette Swan z bloga http://mynameisodetteswan.blogspot.com/  która zgłosiła się do nas, aby nawiązać z nami współpracę.  Te same lakiery  a jakże różna opinia i... recenzja. Dlatego postanowiliśmy zamieścić ją tutaj, dla porównania efektów. Zapraszamy do lektury. Ciekawi jesteśmy, która recenzja Wam się lepiej podoba i która jest bliższa Waszej opinii o lakierach ORLY.

Do tego wspaniałego duetu: ORLY i O.P.I , brakuje nam tylko recenzji innego, wielkiego jegomościa. Lakierów Essie, które znalazły uznanie u takich gwiazd jak: Demi Moore, Jennifer Lopez, Angelina Jolie, Katie Holmes oraz wiele innych.
A czy Wy, miałyście już całą wielką trójkę? Macie jakieś spostrzeżenia? Kto jest z nich Waszym ulubieńcem? ORLY? O.P.I ? A może właśnie Essie?


LAKIERY ORLY






Z lakierami Orly miałam już wcześniej doczynienia i muszę powiedzieć, że kolejny raz nieco mnie rozczarowały, ale przejdźmy do rzeczy.

Lakiery z tej kolekcji są dość transparentne więc pozostaje nam nakładać ich kilka warstw bądź nakładać je na jakąś bazę by uwydatnić kolory. Mimo wprawy w nakładaniu lakierów z tymi miałam nie lada problem. Pokrywając płytkę czwarta warstwą mijałam dość, kolor nadal nie był taki jak powinien a powstające podczas tych czynności zacieki, smugi i prześwity bardzo mnie zdenerwowały. Ilość razy jaką musiałam zmyć paznokcie i po raz kolejny nałożyć lakier przeszła samą siebie, najbardziej dał mi w kość Melodious Utopia a zaraz po nim Coachella Dweller – istny koszmar pod tym względem.
Lepiej zaprezentowały się pozostałe kolorki,  Elation Generation i High on Hope mimo swojego transparentnego koloru po trzech warstwach prezentują się świetnie, byłam bardzo zadowolona z efektu końcowego a i praca z nimi była przyjemna.

Pędzelek, jak na miniaturki przystało bardzo mały i nie poręczny. Napisy na etykietkach szybko się ścierają i wygląda to nieestetycznie. Mimo małej pojemności lakiery bardzo długo pozostają świeże.

W jednym zestawie tak różne lakiery, dwa z nich kocham a dwóch nienawidzę! Nie polecam kupować w tym zestawie, ja byłam rozczarowana. Elation Generation i High on Hope bardzo mi się spodobały i mam zamiar kupić je w pełnym wymiarze.
 Dla portalu www.creativemagazine.pl recenzje przygotowała Odette Swan