Pózniej była facynacja "Vanilla Fields", krótka przygoda z "Pret a Porter" i z "Masumi", teraz (i wciąż!) "Bottega Veneta" i wreszcie perfumy Lady Gagi "Fame", które jako ostatnie trafiły pod mój skromny dach.
Właściwie skusił mnie sam flakon: gustowny, kształtem przypominający jajo. Korek, wydaje się być arcydziełem… złote szpony drapieżnego ptaka, w których to jajo trzyma (nie dociekam czyje jajo Gaga miała na myśli, ale obawiam się, że jakiegos ssaka z Marsa).
Miałam względem niego wysokie wymagania. Jako pierwsza wiedźma RP byłam przekonana, że perfumy, które w swoim składzie zawierają wilczą jagodę, powinny być tajemnicze, raczej ciężkie i mroczne. Może własnie skórzane jak Bottega Veneta albo szyprowe jak Wild Musk.
A co dostałam? Ano romantyczny, słodki zapach. W sam raz dla blondynek o niebieskich oczach:)
No coż, rozczarowałam się, bo Lady Gaga zapowiadała, że stworzy perfumy pachnące krwią i nasieniem, a mamy mieszankę miodu, jaśminu, szafranu, orchidei i moreli. Jednak dobry chwyt marketingowy, to połowa sukcesu.
Niemniej perfumy polubiłam, bo są prawdziwą ozdobą mojej łazienki i najmniejsza pojemność, nie rujnuje portfela. Nie kupiłabym ich drugi raz i nie sądzę aby stały się kultowe, mimo wszystkich nowinek i inowacji, jakie posiadają. Trwałością też nie grzeszą. Jakieś 6 godzin i tylko przy skórze.
O ogonie zapachu, który sunie za włascicielką, możecie tylko pomarzyć.
Monika
Intryguje mnie :) Ciekawa jestem zapachu.
OdpowiedzUsuńWszyscy kłamią, żeby tylko skusić do kupna:)
OdpowiedzUsuńOj, dobrze pamiętam Wild Musk. Przez bardzo długi czas były moimi ulubionymi. Dopóki nie pojawiły się w polskich drogeriach. To nie był już ten sam zapach nie mówiąc o ich trwałości. Bardzo żałuję że nie moge kupić tych dawnych, kupowanych w Pewexie czy za granicą :( Chętnie bym do nich wróciła
OdpowiedzUsuń