Na początku trochę informacji ogólnych:
Lakiery pochodzą z zimowej kolekcji O.P.I San Francisco.
Umieszczone są w na pozór bardzo solidnej (niestety jedna butelka spadła mi na parkiet i szyjka odpadła, a ¼ lakieru się wylała) i ładnej buteleczce o pojemności 15ml, czyli mi starczą na bardzo długo. Pędzelki mają klasyczne, równo ścięte i giętkie.
Wszystkie cztery bardzo dobrze się nakładają i w większości do pełnego krycia potrzebują dwóch warstw. Mają idealne konsystencje i nie rozlewają się na skórki.
Bardzo szybko wysychają i zastanawiam się czy wszystkie O.P.I tak mają, jeżeli tak to zdecydowanie chciałabym wypróbować inne kolory ;)
Trwałość również idzie w parze z ceną. Co prawda nie wiem czy wytrwałyby tydzień, bo na testy miałam tylko 10 dni, ale każdy trzymał się spokojnie 3 dni bez odprysków i wytartych końcówek.
Lakier O.P.I. Muir Muir on the wall
Lakier Muir Muir on the wall w butelce wygląda dosyć niepozornie. Przypomina lakiery „żuczki” czyli zmieniające barwę w zależności od światła, tak jak odwłok żuka, ma chromowe wykończenie.
Do pełnego krycia potrzeba trzech warstw (na zdjęciach widzicie dwie, ale niestety w świetle dziennym widać prześwity), ale lakier bardzo szybko schnie, więc to nie problem. Lekko smuży, jednak lakiery o takim wykończeniu tak mają.
Na paznokciu jest on bordowo-śliwkowy o lekko perłowym wykończeniu i mnóstwem shimmerowych drobinek. W naturalnym świetle jest ciemny i raczej bordowy, natomiast w świetle sztucznym przyjmuje kolor fioletowy, a nawet odcienie brązu i złota.
Ogólnie lakier nie w moim kolorze, mamie nawet odpowiadał, jednak za taką cenę bym się na niego nie skusiła. Wolę kolory bardziej letnie i na pewno nie o tym wykończeniu.
Lakier O.P.I. Alcatraz... Rocks
Jest to lakier o piaskowym wykończeniu, tzw. sand shimmer czyli ma domieszkę głównie srebrnego (ale widoczne są też różowe i niebieskie refleksy) shimmeru. Wysycha na matowo.
Nakłada się go bardzo dobrze, mimo że po brzegi wypełniony jest drobinkami i ma nieco gęstszą konsystencję niż lakiery o kremowym wykończeniu. Do pełnego krycia potrzeba dwóch warstw.
Co mnie bardzo zaskoczyło, to czas schnięcia – dosłownie kilka minut i paznokcie były suche, twarde, a zdobienie nie do ruszenia.
W naturalnym świetle jest fioletowy ze srebrnymi drobinkami, zupełnie matowy i „fajnie” szorstki. Natomiast w świetle sztucznym zmienia się w granat i błyszczy różnymi kolorami od srebra przez złoto do różu, a gdzieniegdzie nawet zieleni.
Jeszcze jedną jego pozytywną cechą jest zmywanie... Nie muszę się bawić jak z lakierami brokatowymi, zmywa się przyjemnie, szybko i łatwo.
Takie lakiery to ja lubię! Jest to pierwszy piasek w mojej kolekcji, zdecydowanie trafia do listy moich ulubionych lakierów i będę go często używała.
Lakier O.P.I Lost on lombard
Lost on lombard jest idealnie kremowy, bez zbędnych drobinek itp. Po wyschnięciu (a robi to w tempie ekspresowym) nie do końca jest błyszczący, ale matem bym tego nie nazwała, coś pomiędzy.
Kolor mnie zaskoczył. Nie lubię czerwieni i jej odcieni... ale ten kolor ma coś w sobie, polubiłam go! Jest taki elegancki i klasyczny, doskonałe bordo. Nazwa mówi sama za siebie – idealnie wpasowuje się w styl retro.
Co tu dużo mówić, kolor bardzo ładny, idealny na każdą okazję.
Jedynym jego minusem jest zmywanie, ponieważ rozmazuje się i całe palce w efekcie są czerwone.
Ja dorzuciłam delikatne złote paski i trochę brokatu, bo nie lubię nudy. Złoto to Miss Sporty Clubbing Colours 312, a glitter – Golden Rose Paris #69. Na wszystko użyłam top coat’u, dlatego nie widać „półmatowego” efektu. Jednak mimo wszystko solo prezentował się lepiej.
Ja dorzuciłam delikatne złote paski i trochę brokatu, bo nie lubię nudy. Złoto to Miss Sporty Clubbing Colours 312, a glitter – Golden Rose Paris #69. Na wszystko użyłam top coat’u, dlatego nie widać „półmatowego” efektu. Jednak mimo wszystko solo prezentował się lepiej.
Lakier O.P.I I knead sour-dough
Ten lakier jest trochę podobny do Muir Muir on the wall. Mają podobne wykończenie, jest lekko perłowy i ma shimmer. Nie umiem nazwać tego koloru... ani to brąz, ani śliwka. W sztucznym świetle jest taki kakaowy i opalizuje na bordowo. W każdym razie kolor zupełnie nie mój. Najmniej mi się podoba z tej czwórki. Kojarzy mi się (wiem że to głupio zabrzmi) z lakierami na paznokciach starszych Pań, ogólnie jest taki smutny. Jednak kolor to rzecz względna. Nie ma z nim problemów, dwie warstwy (w porywach do trzech cienkich).
Na palcu serdecznym dorzuciłam srebrny brokat Sally Hansen Complete
Lakiery są piękne :) Bardzo ciekawa recenzja :) Najbardziej podoba mi się piaskowy :)
OdpowiedzUsuńMi też najbardziej do gustu przypadł piasek :) Ciekawa recenzja :D
OdpowiedzUsuńco za wspaniałe kolory
OdpowiedzUsuńmnie najbardziej spodobał się lakier I knead sour-dough. Cudo :)
OdpowiedzUsuńpiękne lakiery :D ale piasek rządzi jak dla mnie !
OdpowiedzUsuńCudne lakiery!!! Ale fakt, piaskowy też mi się najbardziej podoba :D
OdpowiedzUsuńjak można przeczytać, ja też najbardziej polubiłam piasek ;)
OdpowiedzUsuńPiaskowy super wygląda, ciekawy efekt daje na pazurkach :)
OdpowiedzUsuńPięknie prezentują się te lakiery ajć .... Rozmarzyłam się :)
OdpowiedzUsuń<3